Hygge - czyli klucz do szczęścia Duńczyków

Hygge

Wyraz "hygge" oznacza po duńsku szczęście. W ostatnim czasie jest na to duża moda. Wszyscy zazdroszczą szczęścia Duńczykom. Są nawet wydawanie książki z przepisami na duńskie "hygge". Ja sama posiadam jedną, ponieważ przed wyjazdem do Kopenhagi postanowiłam się coś dowiedzieć o tym nieznanym mi dotąd kraju. W tym poście chcę podzielić się z Wami zdjęciami i odczuciami po moim pobycie w tym państwie oraz kilkoma ciekawostkami związanymi z "hygge", które dostrzegłam w codziennym życiu jego mieszkańców. 





Ciekawe miejsca do zwiedzenia

Kopenhaga jest bardzo ciekawym i rozwiniętym miastem ze strony turystycznej. Jest tam bardzo dużo zabytków znanych w całej Europie, jak i na całym świecie. Mnie niestety, przez te 3 dni nie udało się zobaczyć wszystkiego, ale uważam, że i tak wiele zobaczyłam. 
Kopenhaga powierzchniowo jest dosyć spora, ma ok. 400 km 2, ale przy chodzeniu się tego nie odczuwa. Spacerowało mi się tam bardzo przyjemnie. Jeśli chodzi o ludność to stolicę Danii zamieszkuje ok. pół miliona ludzi. No, ale przejdźmy już do zabytków i ciekawych miejsc, które miałam okazję zwiedzić.
Pierwszego dnia wybrałam się do Pałacu Christianborg, które jest miejscem parlamentu duńskiego oraz biura rządu. Do tego znajduje się tam muzeum, które miałam okazję zwiedzić. Następnie, po obiedzie wybraliśmy się na ulicę pełną sklepów znanych marek ubraniowych i nie tylko. Na deser wybraliśmy się do jednej ze starszych cukierni w całej Kopenhadze, czyli do "La Glace". Przyznam szczerze, że ciasto i aromatyczna herbata, których próbowałam były naprawdę przepyszne. Dalej poszłam do nowo wybudowanego portu "NyHavn". Rozciągał się z niego cudowny widok na kanał. Było tam pięknie dlatego postanowiłam, że na pewno zajrzę do niego jeszcze raz. 








Drugiego dnia pogoda bardzo dopisywała. Świeciło piękne słońce, więc postanowiłam, że urozmaicę sobie przemieszczanie się. Kupiłam dwudniowe bilety na łódkę wycieczkową i z najbliższego "portu" wypłynęłam. Widoki były cudowne. Całe miasto z perpektywy wody prezentowało się naprawdę imponująco. Widziałam m.in. pięknie zrobiony budynek opery. Odwiedziłam też port, w którym byłam dzień wcześniej, i w którego okolicy coś zjadłam. Jest tam bowiem od groma restauracji i kawiarenek. Gdy wysiadłam oczywiście nie obyło się bez zdjęcia przy znanej tam Syrence. Następnie poszłam na teren Pałacu Królewskiego, w którym mieszka Królowa duńska. Pod wieczór zobaczyłam pomnik duńskiego pisarza bajek - napewno Wam znanego - H.CH. Andersena. 












Trzeciego dnia wybrałam się na zwiedzanie browaru, jednej z górujących marek piwa na świecie, czyli Carlsberg'a. Powiem szczerze, że historia tego miejsca jest naprawdę ciekawa. Do tego jest tam zaproponowanych sporo atrakcji związanych np z testowaniem piw. Z tamtąd na pieszo, wybrałam się prawie na drugi koniec miasta do najbardziej wyczekiwanego przeze mnie miejsca. Chodzi mi tu o Tivoli Garden. Tivoli jest znanym parkiem rozrywki. Ja całkowicie szczerze przyznaję, że mogłabym tam mieszkać. Wszystko przedstawia się tam jak z magicznej krainy. Stoiska z watą cukrową, lodami, fontanny, parki, restauracje, kawiarnie, place zabaw - jednym słowem wszystko czego dusza zapragnie. Do tego znajduje się tam sala koncertowa i scena na zewnątrz. Jednak mimo wszystko największą atrakcją są maszyny. Rollercosterów i tym podobnych jest tak mnóstwo. Ja, po pobycie tam poznałam nową część siebie - odważną część. Nigdy nie byłam na tego typu atrakcjach, a tutaj co? Jeździłam na wszystkich (oprócz jednego, już za hardokorowego). Nie będę się na ten temat rozpisywać - to wszystko trzeba zobaczyć, chociaż na zdjęciach. Po powrocie z Tivoli byłam mega podekscytowana, polecam.











Podsumowując miejsca, które polecam to tyle. Naprawdę, pozytywne emocje jakie przeżyłam na tym wyjeździe mnie zaskoczyły. Jak dla mnie to zdecydowanie jedna z najciekawszych stolic europejskich.

Ciekawostki

Pierwszą istotną rzeczą, którą zauważyłam, która jest jednym z powodów szczęścia Duńczyków są rowery. Zawsze myślałam, że to Amsterdam jest stolicą jazdy na rowerach, a okazuje się, że Kopenhaga mu dorównuje. Na ulicach rowery znajdowały się praktycznie wszędzie. Stały sobie przy kamieniczkach przez nikogo nie pilnowane, a niektóre nie były nawet przypięte. Do tego na jezdniach są zrobione specjalne pasy dla rowerów. Spokojnie przyznam nawet, że widok rowerzysty w tym mieście dorównywał temu jak często widywałam samochody. Oznacza to, że Duńczycy starają się dbać o środowisko i o własne zdrowie. Myślę, że powinniśmy brać z nich przykład.
Drugą sprawą dającą "hygge" jest przepyszne jedzenie. Mimo, że w duńskich restauracjach znajdują się potrawy z różnych regionów świata typowo pod turystów, ludzie z tamtąd mają też swoje specjały. Najbardziej znanym z nich jest "smore brod", czyli po Polsku chleb z masłem. Nie jest to jednak zwykły chleb z masłem. Duńczycy kochają ciemne pieczywo, dlatego danie składa się z kromki ciemnego chleba z dodatkami wybranymi przez klienta, np. z śledziami lub jajkiem, krewetkami i awokado (te drugie jadłam i były świetne). 
Trzecią i ostatnią sprawą, która rzuciła mi się w oczy jest to, że ludzie tam są niezmiernie mili i uprzejmi. Nie robią problemu z byle czego, są bardzo spokojni i opanowani.
Podsumowując uważam, że powinniśmy brać przykład z Duńczyków.

Dziękuje Wam bardzo za uwagę i mam nadzieję, że ktoś to przeczyta. Sorki, że tak dużo tego wyszło, ale miałam wenę xD.  Do zobaczenia za tydzień <3

Komentarze

  1. Bardzo ciekawa i treściwa recenzja! O tej książce słyszałam bardzo dużo, ale to chyba jednak nie mój typ książkowy. Fajnie, że napisałaś coś trochę o Kopenhadze-zawsze ciekawiło mnie te miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo! Polecam każdemu tam kiedyś pojechać :)

      Usuń
  2. Przeczytaj co piszą na początku. Nie wolno robić zdjęć tej książki. Co za tym idzie. Karalne

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty